W tym wpisie znajdziesz nie lada gratkę – wywiad z Krzysztofem Zalasą z Google 🙂 Krzysiek z zamiłowania jak i wykonywanej pracy bardzo dużo pracuje z technologiami chmurowymi. Dzięki temu możesz przeczytać o doświadczeniach osoby, która długo siedzi w branży oraz posiada dużo historii „z placu boju”.
Z tego wywiadu dowiesz się między innymi:
- Jak Krzysiek zaczynał w IT.
- Dlaczego warto zainteresować się technologiami chmurowymi.
- Do czego potrzebne są kanistry w IT 🙂
- Jak rozwija się chmura na świecie i w Polsce.
- Co zdaniem Krzyśka przyniesie rok 2021.
- Kto powinien korzystać z rozwiązań multicloud, a dla kogo przywiązanie do jednego dostawcy nie musi być niebezpieczne.
Zanim przejdziemy do wywiadu, na początek kilka słów o Krzyśku:
Pracuje na stanowisku Customer Engineer w Google. Jak sam o sobie mówi – jest osobą, która łączy wiedzę z różnych dziedzin – od psychologii, aż po architekturę oprogramowania. Zainteresowany nowymi technologiami, nauką oraz tematami R&D. Uwielbia pracować w ciekawych projektach z uzdolnionymi ludźmi. Chętnie dzieli się wiedzą podczas różnych wystąpień.
Jeżeli chcesz posłuchać Krzyśka na żywo, to niedługo będzie miał prelekcje na Infoshare 2020. Opowie tam jak okres lockdownu wyglądał z perspektywy Google jako dostawcy usług i z jakimi trudnościami musieli się zmierzyć.
A tymczasem zapraszam do lektury!
Arkadiusz Kasprzak: Zacznijmy od początku. Jakie były Twoje początki w branży IT?
Krzysztof Zalasa: Dawne czasy! Technologii od strony programowania, hostingu itp. przyjrzałem się po raz pierwszy, będąc jeszcze w szkole średniej. Lubiłem korzystać z aplikacji chatowych, które wtedy święciły rekordy popularności. Na potrzeby jednej z łódzkich grup zbudowałem witrynę oraz postawiłem forum dyskusyjne z gotowca. Jednak funkcjonalność strony pozostawiała dużo do życzenia. Próbowałem gotowych skryptów, ale żaden nie spełniał oczekiwań. Pomyślałem, że to nie może być w końcu takie trudne. Wziąłem książkę do PHP 3 i napisałem pierwszy system z logowaniem, księgą gości, wrzucaniem zdjęć. Niby nic wielkiego, ale wtedy nie było Stack Overflow, a Google w Polsce był praktycznie nieznany 😉
Po tym czasie hobbystycznym pojawiły się pierwsze zlecenia komercyjne. Zajmowałem się utrzymywaniem i promocją sklepu internetowego, robiłem proste projekty na zlecenie. Wszystko kręciło się w temacie weba.
AK: Kiedy i dlaczego zainteresowałeś się technologiami chmurowymi?
KZ: Pracowałem w firmie jako szef działu www. Z uwagi na specyfikę branży, przepuszczaliśmy przez nasze serwery dziennie ok 2% polskiego ruchu internetowego. To było pierwsze miejsce, gdzie zetknąłem się z problemami dużej skalowalności i niezawodności systemu. Pamiętam, kiedy chłopaki z IT biegali z kanistrami na pobliską stację benzynową, żeby zasilić agregat prądotwórczy w czasie awarii prądu. W każdym razie bardzo dużo czasu poświęcaliśmy kwestiom hardware oraz pisania aplikacji pod to, co mamy. Miałem poczucie, że można ten czas znacznie lepiej zainwestować.
Moim kolejnym miejscem pracy był startup technologiczny. Tam, dzięki podpowiedziom bardzo doświadczonych kolegów po raz pierwszy użyłem w teście i produkcji chmury publicznej. Rok 2011. Oferta była znacznie uboższa niż teraz. Natomiast możliwość stawiania i ubijania maszyn na żądanie, brak konieczności borykania się z hardwarem, dowolna skalowalność według potrzeb, to było to! Nie mieliśmy szansy przewidzieć, czy odniesiemy super sukces, czy nie (finalnie pomysł był nie do końca trafiony). Natomiast jako główna osoba odpowiedzialna za technologię, mogłem się skupić na funkcjonalnościach, jakości kodu itp.
Było to wtedy dość karkołomne, przetwarzaliśmy dane osobowe i od fazy designu zakładaliśmy kontrolę GIODO, która faktycznie się przytrafiła. Niektóre standardowe punkty jak lokalizacja centrum danych były znacznie trudniejsze do spełnienia. Niemniej jednak udało się! Także dzięki bardzo merytorycznemu i ludzkiemu podejściu inspektorów, którym naprawdę chodziło o bezpieczeństwo danych i czy robimy to na serio.
AK: Kanistry, inspekcja GIODO – nie sposób się było nudzić 🙂 To teraz jeszcze raz postaw się w roli osoby, które dopiero stawia pierwsze kroki w IT. Czy to, co Ciebie fascynowało w chmurach, jest dalej aktualne? Dlaczego dzisiaj warto zainteresować się tą technologią?
KZ: Jak najbardziej. W mojej codziennej pracy szczególnie lubię pracę z gamingiem, retailem i startupami. Tam bardzo dobrze widać jaką niesamowitą elastyczność daje chmura. Wydajesz nową grę i nie wiesz, czy to będzie kolejne Pokemon Go. Musisz sprzedawać bezawaryjnie podczas Black Friday. Budujesz nową aplikację i może pojawić się opcja deploymentu w najmniej oczekiwanym regionie świata 😉
Teraz gdy chmura stała się znacznie bardziej dojrzała bardzo podoba mi się możliwość poskładania gotowych “klocków”. Pozwalają one na budowę bardzo zaawansowanych aplikacji w niesamowicie krótkim czasie. W czasie COVID-19 brałem udział w projektach, gdy rozwiązanie potencjalnie ratujące życie powstaje z kilkunastu komponentów w dosłownie kilka dni. Dzięki temu, że te komponenty są sprawdzone, można budować architekturę w znacznie krótszym czasie niż przy modelu tradycyjnym. To jest dla mnie główna przewaga chmury: możesz budować bardzo szybko, korzystając z najlepszych praktyk i niezawodności dostarczanych przez chmurę. Musisz tylko się nauczyć, co masz do dyspozycji.
AK: Mnogość możliwości jest ogromna, aż może nieraz przytłoczyć. To prowadzi nas do kolejnego pytania. Jak zacząć? Warto Twoim zdaniem skupić się na jednym języku programowania/technologii i być ekspertem, czy może poznać jak najwięcej usług i rozwiązań? A może widzisz to zupełnie inaczej?
KZ: Jak wspomniałem, zaczynałem pisać i korzystam z PHP już jakieś 20 lat. Na co dzień natomiast moim językiem pierwszego wyboru jest Java, koncepcja Spring Boot, microservices, te sprawy. Na moim LinkedIn doszukasz się, że pisałem w zasadzie we wszystkich popularniejszych technologiach, może poza językami funkcyjnymi. I powiem Ci, że nie ma jednego podejścia, które pasuje do wszystkich przypadków użycia. Często problem można rozwiązać na wiele sposobów. Ja ze swojej strony szczególnie zachęcam do technologii otwartych. Czy to będzie Go, Java, Python, PHP czy C++ zależy od tego, co chcesz budować.
Ja osobiście wolę podejście uniwersalne, eksperymentowanie z nowymi technologiami, poznawanie ich w trakcie projektów, do których pasują. Wydaje mi się, że jeden język programowania to na dzisiaj zdecydowanie za mało. Współczesny developer powinien być cały czas otwarty na nowe idee, oczywiście mając solidną podstawę, np. dobrze znając preferowaną technologię. Z dnia na dzień powstają nowe frameworki oraz narzędzia. Z drugiej strony, znajdziemy firmy, które z powodzeniem rozwijają oprogramowania przez 10 lat bez większych zmian w narzędziach.
Ja najszybciej uczę się, biorąc technologię na warsztat i robiąc jakiś quick start. Następnie modyfikując, dodając to, co chcę osiągnąć, widząc zależności, wymagania oraz ograniczenia. Jak mam problem, to szukam rozwiązania aż znajdę. Według mnie to bardzo ważna cecha. Nie można się za szybko poddawać. Nie wszystkie nowe tematy będą działały na 100% od początku. Przy chmurze, wystarczy np. napisać pierwszą aplikację, zdeployować w Kubernetesie, dołożyć zarządzalną bazę, dobudować system zdarzeń, zebrać je, dołożyć analitykę. W Internecie są setki przykładów. Oczywiście dobrze, kiedy za tym idzie jakiś projekt, z którego wyciągniecie korzyść, to na pewno podnosi motywację.
W Google Cloud dostajesz 300$ na start ważne przez rok. Dodatkowo wiele usług posiada tzw. free tier. Spokojnie wystarcza to do nauki komponentów i zasad funkcjonowania w zdecydowanej większości use casów. Mając za sobą pierwsze przetarcia, można podejść do jednej ze ścieżek certyfikacyjnych, ugruntować wiedzę i ją potwierdzić. Dla mnie certyfikacja to takie podejście do tego, na co przy codziennej pracy nie ma się czasu – przejście szerokiego zakresu dokumentacji, poczytanie o funkcjach spoza zakresu projektu, w którym się działało. Na pewno pozwala to znacznie lepiej wystartować w kolejnych zadaniach.
AK: Porozmawiajmy o technologiach chmurowych w biznesie. Jesteś osobą, która ma kontakt zarówno z technologią jak i biznesem. Jak oceniasz zrozumienie tematu chmury u swoich klientów?
KZ: W moim segmencie bardzo dobrze. W zasadzie wszystkie firmy technologiczne wiedzą o chmurze, chociaż niektóre jeszcze nie podjęły tematu cyfrowej transformacji. Jeżeli chodzi o świadomość, to mamy jeszcze sporo do zrobienia, jeżeli chodzi o poziom C-level. Ale to nie jest tak, że jakoś szczególnie często muszę opowiadać o value proposition chmury.
Ja do tego podchodzę zawsze na zasadzie problemu: co Was teraz najbardziej boli – otwarcie biznesu w Azji? Skalowanie w Cyber Monday? Analizowanie danych w Petabajtach? Budowa kompletnego banku w kilka miesięcy? Podniesienie niezawodności aplikacji? Disaster Recovery? Jak to zdefiniujemy, sytuacja jest już znacznie prostsza i możemy rozmawiać o konkretnych rozwiązaniach z naszej palety.
Gdy weźmiesz agendę konferencji biznesowych i technologicznych, to nie ma szans, że przegapisz chmurę. Natomiast zupełnie naturalne jest to, że potrzeba czasu, aby wdrożyć ją we własnych projektach i mieć doświadczenie in-house.
AK: Technologia to narzędzie, które powinno rozwiązać konkretne problemy. Łatwo odnaleźć w sieci informacje, jakie problemy można rozwiązać przy pomocy tej technologii. A jakich problemów chmura nie rozwiązuje? Kiedy nie warto się tam migrować?
KZ: Odkąd pracuję w Google, nie miałem jeszcze przypadku, który „nie nadawał się na chmurę”. Zdarzył się natomiast taki, na który chmura jeszcze technicznie nie było gotowa. Trzeba było kilku miesięcy, aby ten projekt dowieźć. To, co jest istotne to to, że chmura niesie w sobie znacznie więcej niż samą technologię. Deweloperzy mówiący: chcemy elastycznie eksperymentować, to nie tylko kwestia narzędzia, ale także podejścia. Staramy się zachęcać naszych klientów do tego, aby wzorując się na metodologii pracy inżynierów w Google, zwiększali prędkość dostarczania rozwiązań oraz podnosili ich niezawodność. I bywa tak, że to my jako opiekunowie zadajemy te trudne pytania. To jest impuls, który pozwala firmie nabrać prędkości.
Jeżeli organizacja będzie miała super skostniałe procedury i bardzo dużą awersję do jakiegokolwiek ryzyka, może zabić główne zalety chmury. Przykładowo, gdy utworzenie zasobów dla deweloperów zajmuje tygodnie, bo to wewnętrzne, rozbudowana procedura. Kwestia zaufania, tego chmura nie rozwiąże, ale jestem przekonany, że może ułatwić budowanie znacznie skuteczniejszych organizacji.
AK: Miałeś klientów, którzy nie byli gotowi na chmurę? Jeżeli tak, to co było powodem (jeżeli możesz o tym mówić)?
KZ: Tak jak wspomniałem, nie zdarzyło się jeszcze, jeżeli chodzi o technologię. Czasami klient nie jest najzwyczajniej w świecie gotowy organizacyjnie na chmurę, wtedy cierpliwie czekamy, pomagamy, edukujemy. Trudno podać mi przypadek nowoczesnej spółki, która nie pasuje do chmury.
AK: Dużo mówi się o ryzyku trzymania danych nie na swoich maszynach. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Jakie widzisz inne ryzyka dla przedsiębiorstw związane z migracją na chmurę?
KZ: Myślę, że w czasach Ransomware to stwierdzenie się już super dawno zdezaktualizowało 🙂 Możesz mieć dane na maszynach, które masz pod biurkiem, ale ich nie dotkniesz, bo są zaszyfrowane.
A mówiąc bardziej serio, trudno zbudować rozwiązanie o takiej niezawodności, jak zrobił to np. Google. Nie mówię, że to niemożliwe, ale dla większości firm jest to tak daleko od core biznesu, że w mojej ocenie jest to zwykłe marnowanie środków firmy lub balansowanie na granicy ryzyka, że może nic złego się stanie i rozwiązanie pod biurkiem przetrwa.
Dobrze było to widać gdy zaczął się lockdown i jeszcze nie wiedzieliśmy, z czym się mierzymy i jaka będzie skala. Wiele firm na serio musiało sobie zadać pytanie, czy będzie miał kto fizycznie wymienić dysk w data center, gdy załoga IT będzie na kwarantannie. Google zadaje sobie takie pytania od wielu lat, ba, co roku ćwiczy to podczas DiRT. Dlatego też takie usługi jak Cloud Storage potrafią dostarczyć 99,999999999 (11 dziewiątek!) jeżeli chodzi o durability przechowywanych tam danych. Pokaż mi wewnętrzne rozwiązanie z takimi parametrami?
Oczywiście, firmy mogą obawiać się o poufność danych. Google od wielu lat jest na celowniku wszystkich organizacji monitorujących ten obszar i dlatego przykładamy do tego ogromną wagę. Klient korzystając z chmury zawsze może zaszyfrować dane swoimi kluczami, uniemożliwiając jakikolwiek odczyt danych spoczywających w chmurze. Ba, nawet jest to już możliwe w runtime na poziomie pamięci maszyny wirtualnej, dzięki confidential computing.
Na koniec dnia to pewna analiza ryzyka. Zazwyczaj trzymanie danych u siebie wiąże się także z marnowaniem potencjału tych informacji. Trudno zbudować odpowiednie narzędzia do ich analizy i wykorzystania np. z użyciem zaawansowanych, petabajtowych zapytań, modeli machine learning, nowoczesnej wizualizacji. Podejmowanie decyzji na podstawie liczb odbija się na efektywności działania organizacji, ale konieczna jest do tego demokratyzacja dostępu do nich. Tradycyjne przedsiębiorstwa często podchodzą do tego na szczeblu centralnym, strategicznym, natomiast trend dzisiaj to także szczebel taktyczny np. pojedynczy sklep. Można to wszystko osiągnąć, zachowując także najwyższe wymagania bezpieczeństwa, kwestia otwartości na nowe podejście.
AK: Porozmawiajmy teraz trochę o rozwoju technologii chmurowych. Jak oczami eksperta wygląda dynamika rozwoju chmury na świecie?
KZ: Jest mnóstwo badań i wykresów. Chyba najlepszym wyznacznikiem tego rozwoju jest fakt, że budując nowy, skalowalny projekt mało firm rozważa posadzenie go na on prem. Duże, tradycyjne firmy adaptują technologię znacznie wolniej. Wynika to z tego, że decyzyjność jest tam znacznie bardziej skomplikowana, a do tego ilość toczących się inicjatyw jest ogromna.
Jak dla mnie, powoli dociera także do tych gigantów, że małe startupy są w stanie zbudować aplikację mobilną w tygodnie, może miesiąc. Natomiast ich rozwiązanie budowane niemal rok ma bardzo niskie oceny użytkowników i problemy ze stabilnością. Duża liczba gotowych komponentów ułatwia rozwiązanie powtarzalnych problemów w powtarzalny sposób. Chmura dba o ich niezawodność i rozbudowę.
AK: Jak Polska wygląda na tym tle?
Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Wielu Polaków pracuje w końcu w projektach dla firm międzynarodowych. Jeżeli weźmiemy pod uwagę ilość certyfikowanych developerów, to jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji. Wśród firm mających główną siedzibę w Polsce, to tutaj ta adaptacja idzie nieco wolniej. Wynika to pewnie ze specyfiki pracy wszystkich głównych dostawców chmury. Każdy rozpoczął pracę z klientami od rynków, gdzie widział największy potencjał, stopniowo rozszerzając go dalej. Polska staje się ważnym miejscem rozgrywki od czasu, kiedy Google ogłosił budowę centrum danych w Warszawie. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że jest bardzo niewielu klientów, którzy sami budują super skomplikowane projekty chmurowe. Oni najzwyczajniej w świecie potrzebują partnerów do rozmowy i tutaj sytuacja w Polsce rozwija się super dynamicznie. Teamy pracujące z klientami rosną bardzo szybko, a to umożliwi bardzo szybką adaptację nowych technologii w firmach z naszego regionu.
AK: Na prezentacji Infoshare 2019 wspomniałeś o 5 trendach: kontrola głosem, uczenie maszynowe, analiza danych Big Data, konteneryzacja wraz z Kubernetesem oraz Site Reliability Engineering. Czy jest to dzisiaj aktualne? Co teraz jest najbardziej na czasie w obszarze technologii chmurowych?
KZ: Cała piątka dobrze się broni, a rok temu nikt nie zakładał zmiany świata, wywołanej przez COVID-19. Spójrzmy na to po kolei:
- Kontrola głosem – w epoce wirusa, gdy infolinie są przeciążone chatboty robią super robotę na pierwszej linii frontu. Boimy się dotykać urządzeń, ale sterowanie głosem umożliwia nam te interakcje.
- Uczenie maszynowe – bezsprzecznie idziemy w tym kierunku, także w obszarze medycyny. Wiele osób narzeka na lekarzy na odległość, ale myślę, że to tylko wyznacza trend. Uczenie maszynowe pozwoli zastąpić personel medyczny w wielu, powtarzalnych obszarach. Także ułatwia ich pracę np. poprzez zapisywanie dyktowanego tekstu do dokumentacji medycznej.
- Big Data – na jednym z hackathonie any-covid byłem mentorem i podpowiadałem zespołowi, który wygrał. Dzięki chmurze, w trakcie weekendu (!) byli w stanie zrobić system, który analizował dane z milionów urządzeń, aby wyłapywać skupiska ludzkie. Zdecydowanie będziemy szli w kierunku analizy ogromnych zbiorów danych.
- Kubernetes – 3 godziny temu skończyłem spotkanie z klientem, który kończy migrację z VMek do GCP i Kubernetesa. Po ustabilizowaniu aplikacji w nowym środowisku są super zadowoleni z tego, że mogą się skupić na istotnych sprawach. Pozostałe, np. restart zawieszonej aplikacji to robota dla K8s. Zdecydowanie to podejście, które w mojej ocenie będzie stawało się standardem w reszcie firm, które jeszcze go nie używają.
- SRE – już wspomniane przeze mnie ćwiczenia DiRT, zaprojektowanie sieci Google tak, aby miała zapas na sytuacje nieprzewidywalne. W czasie lockdownu e-commerce dla wielu firm z dodatkowego dochodu np. 10% przychodu zamienił się w 100%, bo sklepy stacjonarne zostały zamknięte. Odnieś to do jednej minuty niedostępności i jej wpływu na przychody firmy, 10 razy ważniejsze! Dobre praktyki SRE są ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
AK: Mnie to przekonuje. A czym zaskoczy nas rok 2021?
KZ: Mój cichy typ to bardzo szybki rozwój medycyny, ale nie w takim tradycyjnym rozumieniu. Szalenie podobał mi się pomysł VentilAid, respiratorów, które mogą być zbudowane za pomocą prostych komponentów i drukarki 3D. Ja myślę, że pójdziemy krok dalej i część zadań, które wykonywał personel medyczny przerzucimy na machine learning i chmurę.
AK: Na koniec o samym GCP i Waszych konkurentach. Pracujesz w Google – co wskazałbyś jako unikalna cecha GCP na tle konkurencji?
Oczywiście rozmawiamy jako osoby prywatne 😉 Ja osobiście nie lubię wyliczanek, które porównuję główne chmury publiczne. Z bardzo prostego powodu – ilość zmian wdrażanych do każdej z nich jest ogromna. Każde zestawienie jest prawdziwe przez kolejne kilka dni, a później… No cóż, trzeba je budować od nowa.
Jak każdy vendor mamy obszary, w których czujemy się wyjątkowo dobrze. To, co zdecydowanie warto podkreślić to synergia pomiędzy Google Cloud i innymi naszymi zespołami. W wielu projektach pracujemy ramię w ramię z kolegami dostarczającymi rozmaite produkty i są one świetnie zintegrowane z komponentami GCP. Możemy więc tutaj zobaczyć, jak pomagamy klientom pokonywać ich wewnętrzne ograniczania organizacji, z jak największą korzyścią dla samego klienta. Wiesz, GCP + Ads, Maps, G Suite, Flights, Stadia, GMP, Android… I tak można wymieniać bardzo długo.
AK: Tak, jest to bogata oferta produktów, które możemy używać z GCP. Zauważyłem jednak pewien dysonans w rozwoju produktów chmurowych. Z jednej strony dostawcy zachęcają do użycia jak największej liczby usług managed oraz serverless, co mocno związuje nas z danym produktem. Z drugiej strony, pojawiają się regulacje, wymagające unikania przywiązania do jednego rozwiązania. Oczywiście dostawcy tacy jak Google odpowiadają na to zapotrzebowania rozwiązaniami, które pozwalają działać w modelu multicloud lub hybrydowym. Jaki jest tutaj trend?
KZ: Mocno zależy od modelu organizacji i uwarunkowań biznesowych. Dla startupu vendor lock-in nie jest specjalnie groźny. Do czasu, aż zajmuje się tematami mocno uregulowanymi jak finanse czy hazard. Stąd nasza strategiczna decyzja o budowie platformy Anthos. To ten kawałek ma zapewnić możliwość umieszczenia aplikacji w praktycznie dowolnym centrum danych, spełniając wszystkie wymagania compliance. Jednocześnie pozwala na uzyskanie możliwości bardzo zbliżonych do serverless poprzez np. BigQuery Omni czy Cloud Run for Anthos, bazujące na Knative.
Google bardzo mocno wspiera oprogramowanie open source. Zwróć uwagę, że wiele serwisów w GCP jest zarządzanych przez samych twórców np. MongoDB, Elasticsearch, Kafka. To daje korzyści wykorzystania chmury, takie jak skalowalność, dostępność zasobów, pay as you go. Także pozwala otrzymać wsparcie od twórców projektu i zastrzyk gotówki do budowy kolejnych funkcjonalności.
Według mnie narzędzia multicloud będą ważne dla bardzo dużych organizacji. Natomiast akceptacja częściowego lock-inu w obszarach, gdzie dany vendor ma unikalny produkt pozwoli na osiągnięcie lepszych efektów końcowych. Z drugiej strony nie mam wątpliwości, że pracując na 100% z jednym vendorem jesteśmy w stanie uzyskać generalnie niższy time-to-market. Odchodzi czas potrzebny na wybór oraz nie musisz rezygnować np. z technologii X, bo nie mają jej inni vendorzy.
Jeden z moich klientów korzysta z ogromnej większości usług Google. Proces decyzyjny jest tam bardzo krótki, team wytrenowany w rozwiązaniach GCP. Część ich uwag została wdrożona w kolejnych edycjach naszego produktu. Ba! Nawet proponują nam kolejne usługi, które powinniśmy mieć w swojej ofercie. Myślę, że tutaj bardzo ważna jest ta zbudowana między nami relacja, zaufanie, przejście przez krytyczne momenty releasów, rozwiązanie incydentów. Trudno mi sobie to wyobrazić na kilku frontach. Robiąc coś bardzo innowacyjnego musimy często wyjść z pudełka platformy i ograniczeń pełnej przenaszalności.
AK: Bardzo dziękuję za wywiad 🙂
KZ: Dzięki serdeczne, bardzo ciekawy zestaw pytań! 🙂
Słowo na dziś z ITmowy
Pojęcie opisuje sposób migracji danego rozwiązania z jednego środowiska na inne. W wolnym tłumaczeniu „podniesienie i przeniesienie”, czyli dokładne odwzorowanie danego rozwiązania (np. aplikacji i danych) na innym środowisku
Często pojęcie to jest używane w odniesieniu do migracji z on-premises na chmurę. W tym przypadku mówimy o przeniesieniu naszych systemów oraz danych na chmurę. Odbywa się to bez większych zmian w architekturze czy samym rozwiązaniu.
Bardzo ciekawy wywiad, godny polecenia osobom kojarzącym cloud tylko jako rodzaj „wirtualnego pendriva”.
Cześć Marku,
Dziękuję 🙂
Pozdrawiam!